26 czerwca 2008

Kilka słów o mnie

Jestem filologiem i religioznawcą. Pracuję...w firmie ochroniarskiej, którą sama założyłam. Kocham wszystkie psy, ale swoje oczywiście najbardziej pod słońcem. Wśród tych najukochańszych był pies, od którego zaczęła się przygoda z chartami. Prezes! Najmądrzejszy z mądrych, najwierniejszy z wiernych. Przygarnięty przeze mnie kundelek piękny duchem zawładnął moim sercem 13 lat temu i tak zostało. Jego przyjaciółką była zwinna Balbinka - whippetka z sąsiedztwa. Kiedy Balbinka urodziła dzieci nie mogłam sie oprzeć ich urokowi i tak trafił do nas Ptyś. Wiele lat później na widok pięknego błękitnego pręgowanego whippecika oniemiałam z zachwytu i tak trafił do nas Mefisto. Jego obecność pomogła Ptysiowi , kiedy opuścił nas Prezes. Mefi tryumfował na ringach, jeździliśmy więc pokazywać tego showmena. Przy okazji wystawy we Wrocławiu dostałam zadanie przywiezienia do Warszawy młodego whippeta, który przebywał czasowo w Niemczech. Odebrałam przestraszonego pieska z Gorlitz, przenocowałam z nim i resztą whippeciej zgrai we Wrocławiu. Czułam, że trudno mi sie będzie rozstać z tym gamoniem. I tak trafił do nas Million.
Każdy z moich whippetów ma inny charakter, ale wszystkie cechuje jedno: są przylepami, są niezwykle do mnie przywiązane, są łagodne i pogodne, choć potrafią popaść w zadumę. Frajdą jest patrzeć jak biegają, jak usiłują prześcignąć wiatr... Niekiedy wydaje mi się, że dopną celu i pofruną...
Dlaczego tytuł blogu nie ma więc wiatru w tytule? Nie ma, bo uznałam, że wiatr przemija, jest ulotny, a laguna to miejsce urokliwe, spokojne, niebieskie po horyzont, no i takie, jakie zapewne bardzo by się spodobało Prezesowi, który kochał wodę i piasek na brzegu. Są więc whippety a ja z nimi na lagunie.