25 czerwca 2008

Prezes

Prezes to moja największa psia miłość. Kochał mnie bezgranicznie, ufał mi bezgranicznie, rozumiał mnie tak, jak nie udaje się to ludziom... A ja kochałam go jak umiałam najmocniej
Woda była jego żywiołem, Ptyś z konieczności lazł w wodę, bo skoro Prezes ... Mefisto od szczenięcia ganiał za Prezesem po wodzie...
Ten uśmiech zawsze mnie rozbrajał - Przes był super pogodnym psem
Wszędzie było mu dobrze pod warunkiem, że ja byłam obok
Mały Mefisto Ptysia miał za nic, ale Prezesa słuchał i szanował, a największą frajdą było przytulić się do szefa, na co Prezes niekiedy pozwalał
Prezes i Ptyś byli nierozłączni, ja i moje psy byliśmy nierozłączni
Mefisto, Prezes i Ptyś
Młody Ptyś był zawsze tam, gdzie Prezes, dorosły Ptyś nadal liczył sie z Prezesem, który go wychował
Prezes był dla Ptysia guru!
To zdjęcie nazwaliśmy kiedyś "Portret Przodka" - wisiało nad kominkiem w domu autora zdjęcia w ogromnej starej ramie. Na mój zachwyt nad pięknym zdjęciem psa podobnego do Prezesa rozbawiony gospodarz wyjął zdjęcie z ramy i wręczył mi ze słowami: "zdjęcie jak zdjęcie, ale model najwdzięczniejszy na świecie, masz cudownego psa"
Dwaj panowie "P" jak zwykle razem
Mały Gucio natychmiast pojął, że Prezes jest w rodzinie najważniejszy i najmądrzejszy. Dla niego też pozwolenie na spanie lub siedzenie obok Prezesa było cudownym przeżyciem
Mefisto szukał okazji do bycia jak najblizej Prezesa
Koszyk Prezesa był jego twierdzą, ale nie wytrzymał próby czasu: Mefisto zjadał go na raty...
Skoro kochał się w whippetce, skoro w domu pojawił sie chart, trzeba było nauczyć się charcich zabaw - biegał na krótkich łapkach nie gorzej niż one
Szalony biegacz Prezes
Oczy, przepiękne oczy Prezesa
Prezes na wietrze...

Ulubiona pozycja
Wystarczyło powiedzieć: Prezesku, poczekaj, nie ruszaj się...i pstryk, zdjęcie

Ulubiona górka głupawka - miejsce zabaw Prezesa, z czasem Ptysia, a potem już Mefista, kuzyna Nora, Milliona
No jak nie kochać tej pogodnej mordki
Wylegiwanie się na moim łóżku sprawiało Prezesowi wiele radości
Zawsze wiedział Prezes, gdzie najlepiej

Nawet chory uśmiechał się, nie dawał po sobie poznac, ze coś boli...
I pewnego dnia Prezes nas opuścił... Pozostawił po sobie smutek, ale i piękne wspomnienia, no i uśmiecha się nadal i patrzy tymi ogromniastymi oczami...