Prezes to moja największa psia miłość. Kochał mnie bezgranicznie, ufał mi bezgranicznie, rozumiał mnie tak, jak nie udaje się to ludziom... A ja kochałam go jak umiałam najmocniej
Woda była jego żywiołem, Ptyś z konieczności lazł w wodę, bo skoro Prezes ... Mefisto od szczenięcia ganiał za Prezesem po wodzie...
Mały Mefisto Ptysia miał za nic, ale Prezesa słuchał i szanował, a największą frajdą było przytulić się do szefa, na co Prezes niekiedy pozwalał
Młody Ptyś był zawsze tam, gdzie Prezes, dorosły Ptyś nadal liczył sie z Prezesem, który go wychował
To zdjęcie nazwaliśmy kiedyś "Portret Przodka" - wisiało nad kominkiem w domu autora zdjęcia w ogromnej starej ramie. Na mój zachwyt nad pięknym zdjęciem psa podobnego do Prezesa rozbawiony gospodarz wyjął zdjęcie z ramy i wręczył mi ze słowami: "zdjęcie jak zdjęcie, ale model najwdzięczniejszy na świecie, masz cudownego psa"
Mały Gucio natychmiast pojął, że Prezes jest w rodzinie najważniejszy i najmądrzejszy. Dla niego też pozwolenie na spanie lub siedzenie obok Prezesa było cudownym przeżyciem
Skoro kochał się w whippetce, skoro w domu pojawił sie chart, trzeba było nauczyć się charcich zabaw - biegał na krótkich łapkach nie gorzej niż one
Ulubiona górka głupawka - miejsce zabaw Prezesa, z czasem Ptysia, a potem już Mefista, kuzyna Nora, Milliona
I pewnego dnia Prezes nas opuścił... Pozostawił po sobie smutek, ale i piękne wspomnienia, no i uśmiecha się nadal i patrzy tymi ogromniastymi oczami...